×

Wiele pięknych miejsc ma w sobię jakąś energię

Wiele pięknych miejsc ma w sobię jakąś energię

Ta wyprawa w góry była moją najfajniejszą przygodą, posłuchajcie…

W to lato było najcieplej. Mnóstwo turystów chodziło po górskich szlakach. Wędrowałam krętymi ścieżkami przez półtorej godziny, ale żarzące słońce i lekki tłok sprawiły, że postanowiłam pójść do schroniska w dolinie kościeliskiej.

Chciałam tam odpocząć, a przede wszystkim byłam głodna i spragniona. Mimo, że dużo osób szło do schroniska głównym szlakiem, ja skręciłam na boczną ścieżkę, żeby uniknąć przepychanek.

Po kwadransie doszłam do schroniska ,, Pod brunatnym niedźwiedziem ’’- oczywiście chodzi o Schronisko na Ornaku. Zamówiłam szarlotkę i mrożoną herbatę. Kiedy tak siedziałam, zza zarośli usłyszałam groźny pomruk. Zadrżały liście, a z gęstwiny wyszedł… niedźwiedź.

Teraz już wiem, dlaczego schronisko ma taką nazwę – szepnęłam do siebie. Niedźwiedź podszedł do mnie ostrożnie. Cały czas kulał i patrzył niespokojnie na mnie. Chciałam wstać i powoli odejść, tak jak się uczyłam. Ale zwierzę nagle zatrzymało się i powiedziało, głośno i wyraźnie:

– Nazywam się Wiktor. Nie bój się mnie, Jola mi o tobie opowiadała. Nie zrobię ci krzywdy. Mam do ciebie jedną prośbę, ale musisz obiecać, że nikomu o mnie nie powiesz, ani nie uciekniesz. To jak będzie?

– Dobrze, pomogę ci Wiktorze. Nikomu o tobie nie powiem.

– Dobrze, a więc wczoraj przedzierałem się przez dziki gąszcz. Nie zauważyłem kłującej rośliny i nadepnąłem na nią. Powbijały mi się w łapę kolce. Wyciągnąłem wszystkie, ale ten ostatni kolec nie chciał wyjść. Proszę cię, pomóż mi!!!- Wiktor położył łapę na stole. Pochyliłam się i za pomocą pęsety wyjęłam dokuczliwego ,,gościa”. Przemyłam jeszcze ranę wodą utlenioną i nakleiłam mały plasterek.

– Skąd to wszystko masz?- spytał zdziwiony Wiktor. Pokazałam mu małą apteczkę, która zawsze ze sobą nosiłam. Kiedy skończyłam pomagać nowemu koledze ten uścisnął mnie jak najlżej. Podziękowania nie miały końca. Nagle drzwi schroniska zaczęły się powoli otwierać, a ze środka dobiegały wesołe głosy. Wiktor jeszcze raz uścisnął mi rękę, pożegnał, a już po chwili zniknął w gąszczu drzew. Miałam już odejść, kiedy na głowę sfrunęła mi koperta. Była od Wiktora, który w ostatniej chwili rzucił mi ją. Otworzyłam i przeczytałam list…

Tego samego wieczora w pokoju myślałam o Wiktorze. To był niezwykle mądry niedźwiedź. Wiem o tym ja i wiecie też wy, więc nie mówcie o Wiktorze byle komu. Jeśli nadejdzie czas i wy może spotkacie mojego przyjaciela. Teraz zachowajcie tajemnicę. Inaczej Wiktor będzie się smucił …